poniedziałek, 18 marca 2013

Co przeczuwają TFI


Ostatnio coraz więcej TFI się promuje. Czyżby zarządzający wraz z przebiśniegami i pierwszymi podmuchami wiosennego wiatru poczuli hossę? Otóż niekoniecznie. Stąd też uprasza się, aby klient, który widzi reklamę sugerującą, że zainwestowanie w fundusz to przedni pomysł, zrobił na sekundkę krok w tył, a następnie spojrzał z dystansu i na samą planowaną inwestycję, i na ogólną sytuację, w której wszyscy jesteśmy i na przeszłość (bo w przypadku zarządzających funduszami i aktywami „co było a nie jest jednak pisze się w rejestr”).

Gdyby wyjść z założenia, że zarządzający TFI idealnie odczytują przyszłe ruchy indeksów giełdowych, pewnie nie wydarzyłyby się dramatyczne spadki wartości jednostek w latach 2007-2008, lub nie tak głębokie. Mądrze przewidujący stratedzy byliby w stanie wyczuć dołującą wkrótce giełdę i odpowiednio wcześniej zmieniliby zawartości swoich portfeli. Dobrze byłoby, żeby jednocześnie głośno powiedzieli wtedy swoim klientom, że czerwień wyleje się na parkiety, aby ci ostatni mogli umorzyć swoje jednostki funduszy akcyjnych. Ale to już byłoby anielskie zachowanie, którego trudno oczekiwać po instytucjach finansowych, a już na pewno nie w sytuacji, gdy idą chude lata i trzeba jak najdłużej klienta, z którego się żyje, utrzymać. Niestety, spadki wartości jednostek TFI się wydarzyły, a to oznacza, że kilka lat temu założenie o trafności przewidywań zarządzających było błędne. A skoro raz było błędne, to może być błędne po raz drugi, czyli np. teraz i w obecnych warunkach. Dlatego zamiast poddawać się reklamowym czarom TFI lepiej poczytać makroekonomiczne prognozy samemu, zorientować się gruntownie co do perspektyw światowej gospodarki. Może się okazać, że optymistyczne bajania TFI łatwo poddać pod wątpliwość.

Do tego warto zastanowić się trochę jakie motywy mogą przyświecać  bajaniu TFI i zwrócić uwagę w jakim momencie jesteśmy. Jesteśmy po serii obniżek stóp procentowych, które są na minimalnym historycznym poziomie. Abstrahując od skuteczności takich działań na rozruszanie gospodarki, zapewnione mamy dwie rzeczy: korzystniejsze kredyty i gorsze oprocentowanie lokat. Lokaty przestają się one opłacać, więc cała rzesza dotychczas oszczędzających w ten sposób, nie będzie miała gdzie ulokować swoich pieniędzy. Zostaną z gotówką w rękach. I właśnie bardziej tę gotówkę niż wiosenną hossę, czują zarządzający.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz